Polska-Izrael: Mocna odpowiedź posłów Knesetu – Jerzy Haszczyński
Izraelski parlament chce uznać za przestępstwo umniejszanie roli Polaków współuczestniczących w Holokauście.
Relacja z Tel Awiwu
Projekt ustawy w tej sprawie przedstawiło w środę w Knesecie kilku posłów reprezentujących większość ugrupowań – od skrajnej prawicy po lewicę (jej deputowany mówił, że nie można pozwolić, by Polacy ukrywali się za plecami „nazistów”). Podpisało się pod nim od razu 61 deputowanych. To ponadpartyjna większość w 120-mandatowym parlamencie izraelskim. Oznacza to, że projekt w każdej chwili może zostać przegłosowany.
Izraelscy posłowie chcą rozszerzyć istniejące od 1986 r. prawo przewidujące kary do pięciu lat pozbawienia wolności za zaprzeczanie Holokaustowi (czyli za tzw. kłamstwo oświęcimskie, karane też w wielu krajach europejskich, w tym w Polsce).
Karane ma być rozmywanie odpowiedzialności nazistowskich kolaborantów – portal dziennika „Jedijot Ahronot” podaje przykład cywilów z Polski i innych krajów europejskich. Poza tym posłowie obiecują pełną ochronę prawną tym, którzy zostaliby postawieni w stan oskarżenia na mocy nowego polskiego prawa (np. rozdyskutowanym uczestnikom wycieczek do Auschwitz).
Spór z Polską związany z ustawą o IPN, nazywaną tu ustawą o „polskich obozach”, wciąż budzi wielkie emocje. Można się było o tym przekonać we wtorek przed północą, podczas popularnej wśród starszych generacji audycji w drugim programie izraelskiego radia publicznego. Dyskusja poświęcona była świętu Knesetu, brali w niej udział byli przewodniczący tego jednoizbowego parlamentu. Reprezentujący niegdyś Partię Pracy Szewach Weiss, były ambasador w RP, urodzony w przedwojennej Polsce, oraz mniej więcej jego rówieśnik Dan Tichon, urodzony w Hajfie 11 lat przed powstaniem państwa izraelskiego, były polityk prawicowego Likudu.
Początkowo, zgodnie z planem, rozmawiali o problemach obecnego Knesetu i o pośle, który ma półroczny zakaz wstępu do gmachu parlamentu, bo obraził podczas wystąpienia kolegów. I nagle przeszli na temat, którego nikt nie zapowiadał: Polski, ustawy o IPN, która wzburzyła Izrael. Do dyskusji włączyli się inni obecni w studiu i połączeni z radiem telefonicznie.
– Ludzie mówią o tym naprawdę dużo. Nie tylko w mediach. Rozmawiają w rodzinach, z przyjaciółmi. Tak emocjonalnie od bardzo dawna nie rozmawiało się o Polsce. Prawie wszyscy ministrowie rządu coś powiedzieli na ten temat, także ci, których rodziny nie przeszły przez Holokaust w Europie – mówi „Rzeczpospolitej” Zwi Raw-Ner, były ambasador Izraela w Polsce (2009–2014), od paru miesięcy na emeryturze, przed którą był wicedyrektorem Departamentu Eurazji w MSZ (Polską zajmuje się inny departament – Unii Europejskiej).
– Oczywiście każdy w Izraelu się zgadza, że obozy były niemieckie i nazistowskie, a nie polskie. Nie znałem w Izraelu przypadku użycia takiego terminu, jak to się przytrafiło prezydentowi Barackowi Obamie. Trudno więc tu zrozumieć, dlaczego planowana jest penalizacja. Nie wiadomo, czy dyskusja może być w pełni wolna, w każdym miejscu, czy tylko na uczelni – tłumaczy były ambasador.
Jak dodaje, trzeba uczyć, a nie karać. – Edukować także u nas. Można oczekiwać od ludzi w Izraelu, by lepiej przyjrzeli się historii Polski – wyjaśnia.
Jego zdaniem niedobrze się stało, że Sejm przyjął ustawę w przeddzień Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. – Zamiast rozmawiać w tym dniu o roli Niemiec, zajmowaliśmy się Polską. Choć mam nadzieję, że z tego sporu Izraelczycy dowiedzą się, z czego on naprawdę się wziął. I to byłby pozytywny skutek – mówi Zwi Raw-Ner.
RZECZPOSPOLITA